poniedziałek, 13 maja 2013

Chcesz pograć w grę?

  Tak, to prawda, że ostatnio z Anią ucichłyśmy i zaległyśmy pod tonami pracy. Tak jak ogłosiłyśmy na facebook'u, ja zaczęłam pracować, Ania męczy pracę licencjacką i ramy czasowe naszej dyspozycyjności skurczyły się w tempie ekspresowym. 
  Nie znaczy to, że zawieszamy działalność, że przestaniemy kręcić filmiki czy pisać na blogu. Uznałyśmy to za kolejny etap w życiu, do którego należy się przystosować i wyciągnąć z niego wnioski. I tak też postanowiłam zrobić. Zainspirować się moimi nowymi doświadczeniami i brakiem czasu. 
  Tekst, który dla Was piszę jest dla wszystkich, bo uważam, że każdy znajdzie coś dla siebie. I uczeń szkoły gimnazjalnej i dorosły miłośnik, który wie, że pieniążek sam się nie zarobi, a głupio rezygnować z hobby. Jak i dla tych, którzy poznali sekret gospodarowania czasem i z zadowoleniem znajdują chwilę, żeby pocieszyć się swoją pasją jaką są gry, modelarstwo czy fantastyka.
  Pozwolę sobie na stanie się przykładem. 
  Ostatni rok był dla mnie czasem, który mogłam sobie w 100% zaaranżować wedle mojego uznania. To ja decydowałam ile czasu zajmie mi pisanie pracy inżynierskiej, ile chcę malować, ile grać w RPG'a, a ile siedzieć z Anią i tworzyć The Desperate Workshop. Żyć nie umierać. Ale przyszła obrona pracy inżynierskiej i przyszła praca, na którą się cieszyłam jak głupia (i z której dalej się cieszę, ale teraz nie o tym). I nagle dotarło do mnie jak niewiele czasu mi zostało. 
  Tydzień minął, a ja sobie uświadomiłam, że nie zrobiłam nic dla siebie. Trochę to smutne. 
I naszło mnie, że to jest moment, przez który musi przejść każdy. Prędzej czy później. 
Moment w którym wybieramy co jest dla nas ważne. A ja nie chciałam, żeby moje życie wyglądało jest ostatni tydzień. Moja praca jest dla mnie ważna, ale tak samo jest z przyjaciółmi i moim hobby. I nie mam zamiaru z niczego rezygnować. 
  Przypomniałam sobie jak często słyszałam od ludzi, z którymi rozmawiałam o swoim hobby:
"Też kiedyś grałem, ale potem jakoś tak czasu i chęci zabrakło"
"No pograłbym, ale znajomi już nie grają to nie mam z kim"
"No wiesz... praca, rodzina, takie tam... nie mam jak malować ".
Z całym szacunkiem dla moich rozmówców: ja tak nie chcę. 
  Nie ukrywam, że są wśród nas błogosławieni, których życie zawodowe kręci się wokół ich pasji, ale jest to mały procent osób, do którego nie każdy może należeć. 
  Wylewając teraz z siebie to wszystko, nie liczę na to, że jak jeden mąż staniemy razem i powiemy "O tak, to takie odkrywcze, rzućmy żony, dziewczyny, chłopaków, zostawmy pracę i chodźmy pograć". Mam jedynie nadzieję, że są osoby, które tak jak ja, uświadomią sobie, że są w momencie, kiedy decydują co jest ważne i na co chcą mieć czas. Bo chcieć to móc. A potem trzeba tylko sobie powiedzieć: Ten i ten dzień jest dla mnie i wtedy idę na sesję RPG, bo mnie ch*j strzeli jeśli nie odreaguję roboty. 
  Bo albo zaplanujemy sobie czas na coś albo skończy się na powrocie do domu, walnięciu się na kanapę i westchnięciu, że dzień był ciężki. I stracimy wolny czas na nic nie robienie, w momencie kiedy można było robić coś fajnie. 
  Mam też nadzieję, że ktoś przeczyta to i sobie pomyśli "Kurde, faktycznie od miesiąca wracam i padam na kanapę, a w sumie to bym rozegrał bitwę z X-em lub innym Y-kiem" i chwyci za telefon, napisze do kogoś na fejsie, albo jak nie ma do kogo pisać i dzwonić to sięgnie po książkę lub pędzel. 
  Albo, że zawrze pakt z diabłem (czyt. żoną), że ona idzie sobie gdzie chce tego i tego dnia, a innego siedzi w domu, pilnuje kwiatków, gdy to on bawi się w generała.
  Liczę też na to, że Szczęściarze (ci, którzy nie mieli problemu ze znaleziem czasu na granie), zlitują się nad starymi znajomymi (tonącymi pod naporem zmęczenia) z którymi dzielili pasję i przypomną o sobie. Zorganizują spotkanie, zaproszą na planszówkę lub inne cudo. Czasem wystarczy komuś przypomnieć jak fajnie było, żeby na nowo obudzić w nim dziecko.
  A jeśli jesteś rodzicem, to wkręć dzieciaka w fantastykę, jeśli masz dziewczynę to też spróbuj (bo nie zawsze wychodzi, ale próbować zawsze warto... :P). 
  Najważniejsze to nie wmawiać sobie, że nie ma się czasu. Czas jest, ale trzeba robić wiele rzeczy, a to jak zagospodarujemy czasem zależy od nas. I od nas zależy jak dużo z naszego czasu na odpoczynek chcemy poświecić swojemu hobby. 
  Tym akcentem kończę i idę oderwać Anię od pracy licencjackiej. 
Ola Desperatka

3 komentarze:

  1. Trudno się nie zgodzić z tezą. Czasem jednak gorzej bywa z wykonaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Głowa do góry desperatki :) Ja od stycznia nic nie malowałem a grać to dopiero wczoraj w x-winga miałem czas. Wszystko to kwestia organizacji czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety tak bywa, że nie ma czasu. Ja też zmieniłem pracę, co zbiegło się w czasie z dużymi i od tego momentu rosnącymi :) zmianami w życiu rodzinnym... i nagle obudziłem się totalnie smutny i sfrustrowany, bo przez półtora roku praca-sen-praca-sen-praca, a czasem dwie... Kiedy już wyhamowałem i spojrzałem na siebie zrozumiałem, jak brakuje mi czegoś, co robiłbym po prostu dla siebie. Podjąłem twarde postanowienie o podjęciu hobby, które zawsze mnie fascynowało. I uczę się malować choćby po pół godziny co drugi-trzeci dzień. A mam nadzieję, że uda się wygospodarować choć ze dwa wieczory w miesiącu na coś więcej :)

    OdpowiedzUsuń